Film oparty na motywach biograficznych australijskiego pianisty żydowskiego pochodzenia, Davida Helfgotta. Despotyczny i sfrustrowany ojciec Davida, Peter Helfgott, chciał być dla swego syna jak Leopold dla Amadeusza, a stał się tym, kim dla Bethovena jego ojciec. David po pierwszych sukcesach otrzymuje od Izaaka Sterna propozycję wyjazdu
Jego rola jest po prostu niesamowita i zarazem powalająca na kolana.Jak dla mnie czołówka jeśli chodzi najwybitniejsze role w historii kina.
przez ten film zaczęłam słuchać Siergieja Rachmaninowa, do którego utworu grania zmuszany był
młody David :) bardzo lubię te filmy, które niosą ze sobą odkrycie cudownej muzyki.
Oglądając Armina Muellera-Stahla, grającego tu ojca Helfgotta, nie mogłem się oderwać od roli, którą
grał w "Pozytywce" Costy-Gavrasa. Tam, jako Miki Laszlo, był faszystą mordującym Żydów, tu -
Żydem, który przeszedł Aushwitz...Po wojnie i jeden i drugi tak samo okrutnie niszczy duszę
wnuka/syna. Wojna zatruła...