Recenzja filmu

Listy do M. 2 (2015)
Maciej Dejczer
Maciej Stuhr
Roma Gąsiorowska

Czar świąt Bożego Narodzenia

Produkcja Macieja Dejczera daje nam to, czego wszyscy pragniemy, ale boimy się otwarcie do tego przyznać, czyli ciepła, radości, spełnienia, uczucia bycia potrzebnym i ważnym dla kogoś,
"Listy doM." okazały się jedną znajbardziej zaskakujących produkcji ostatnich lat. Film wreżyserii Mitja Okorn znanego wówczas jedynie zserialu "39 ipół" stał się niewątpliwym przebojem, zyskując zarówno uznanie wśród krytyków, jak iludzi. Polska odpowiedź naprodukcję Richarda Curtisa pt. "To właśnie miłość" pozwoliła kinomanom oderwać się nacałe dwie godziny odrzeczywistości izanurzyć wświat świątecznej Warszawy, gdzie spełniają się sny imarzenia, aproblemy, zresztą tylko chwilowe, uszlachetniają ludzi, którzypo przykrych doświadczeniach odnajdują wżyciu cel, atakże szczęście ispełnienie. Poupłynięciu czterech lat (kontynuacja pojawiła się wkinach niemalże wtym samym czasie, co poprzedniczka, czyli wpierwszej połowie listopada), twórcy zapraszają widzów nadrugie spotkanie zeznanymi bohaterami pierwowzoru, przedstawiając tym samym ich dalsze dzieje. Niech Was nie zdołuje więc zaoknem listopadowa, deszczowa pogoda iniska temperatura, ponieważ święta Bożego Narodzenia tuż-tuż, aprodukcja Macieja Dejczera todoskonała okazja, aby wprawić się wświąteczny nastrój, zapewnić sobie odrobinę radości zżycia iszeroki uśmiech natwarzy, aco najważniejsze przywrócić wiarę wmiłość, przyjaźń iludzką dobroć. Dacie się zatem kolejny raz ponieść magii ośnieżonej Warszawy?


"Listy doM. 2" skrupulatnie kontynuują znane zpierwowzoru historie. Akcja obrazu osadzona jest cztery lata powydarzeniach zjedynki (dokładnie tyle samo trwał okres produkcji filmu, co wdużym stopniu przekłada się narealność dzieła, podktórym pojęciem rozumiem tutaj zmiany wWarszawie orazwyglądzie aktorów), dzięki czemu widzowie mogą zobaczyć, wjaki sposób podjęte przez bohaterów wpoprzedniczce decyzje wpłynęły naich współczesne życie, ate wprzypadku poszczególnych rodzin uległo drastycznej zmianie. Naekranie zatem ponownie pojawią się m.in.: wstydliwy radiowiec Mikołaj Konieczny wraz zjego synkiem Kostkiem orazdziewczyną Doris; niepoprawny iniezmienny Mel; przeżywająca rozstanie familia Lisieckich; atakże Małgorzata, Wojciech iich adoptowana córeczka Tosia, którychspotkało wielkie nieszczęście. Ponadto twórcy obrazu nie zapomnieli również owzbogaceniu swojej produkcji poprzez dodanie kilku nowych bohaterów. Tym razem są nimi zakręcona Magda, którapodczas wizyty wWarszawie wpada naswojego niedoszłego chłopaka Redo orazmały Antoś zcałą jego rodziną. Podobnie zatem jak wpierwszej części, mamy doczynienia zfabułą stanowiącą mieszaninę napozór niepowiązanych zesobą historii, które zrozwojem akcji zaczynają się wzajemnie przeplatać, dążąc dozaskakującego ioptymistycznego rozwiązania. Twórcy doskonale zapamiętali wszystkie rozpoczęte iniekiedy niezakończone wpierwszej części wątki, co wdużej mierze przekłada się nadobrą ciągłość ipłynność produkcji; znając końcówkę jedynki, bez problemu możemy domyślić się początku dwójki. Cieszy również fakt, żewprodukcji niemalże odpierwszych minut można się bez problemu odnaleźć – dotyczy tozarówno kinomanów, którzyoglądali pierwowzór, jak itych, co dopiero zdecydują się naswoją przygodę z "Listami doM".


Sam scenariusz sequela prezentuje podobny poziom dopierwszej części, anawet podniektórymi względami znacznie go przewyższa. Pierwsze, co rzuca się woczy podczas seansu, toznacznie dojrzalsze historie. Poprzednio mieliśmy doczynienia przede wszystkim zromantycznymi opowiastkami omiłości przedstawionej podróżnymi postaciami. Tym razem produkcja charakteryzuje się słodko-gorzkim wydźwiękiem. Dalej mamy doczynienia zeświąteczną opowieścią zprzezabawnymi elementami komediowymi (wystarczy przytoczyć tutaj rewelacyjnego Tomasza Karolaka wroli Mela orazMacieja Stuhra jako niezastąpionego Mikołaja Koniecznego), jednakże wprzeciwieństwie dopierwowzoru, gdzie pojawiające się problemy były jedynie delikatnie nakreślone, wdrugiej części zostały oczyszczone zprzykrywającego ich śnieżnego puchu iwydobyte napierwszy plan. Historie są mniej romantyczne, wwielu przypadkach przybierają dramatycznego posmaku, co niezgodne jest zreklamową maksymą:Komedia jeszcze bardziej romantyczna. Naszczególną uwagę zasługują wątki rodziny Antosia orazMałgorzaty. Obie opowieści poruszają nadwyraz ciężkie, jak nakomedię romantyczną tematy. Szkoda, żezostały wfilmie przedstawione zbyt powierzchownie; scenarzyści mieli ogromne pole dopopisu – mogli przekazać coś naprawdę ważnego, askończyli tylko naukazaniu problemu. Warto też zaznaczyć, żetym razem tonie historia Mikołaja Koniecznego, którybył niejako głównym bohaterem pierwszej części, prowadzi omawiany film. Twórcy oddali stery wkontynuacji Magdzie. Jej opowieść jest znacznie mniej romantyczna niż Mikołaja iDoris, alenadrabia toelementami humorystycznymi. Jak możecie więc zauważyć, sequel został zrealizowany zgodnie zprzyjętym wpierwowzorze schematem. Przedstawione przez twórców historie są nadal zabawne, romantyczne orazpełne ciepła, jednak tym razem wyraźnie postawiono nacisk naukazanie pewnych wartości – miłości, przyjaźni, rodziny, atakże określonych zjawisk wspołeczeństwie. Wszystkie są równo absorbujące ikażda opowiada oinnym problemie. Oczywiście nie udało się uniknąć zapożyczeń zpierwszej części – niektóre opowieści wydają się trochę zbyt podobne, mimo to, zastosowane powielenia zupełnie nie przeszkadzają wseansie. Należy też wspomnieć odużej naiwności całej fabuły, jednakże "Listy doM. 2" tonie filozoficzny wykład natemat zachowań międzyludzkich, tylko prosta świąteczna produkcja. Poza tym wyobrażacie sobie wigilijną opowieść bez dobrego zakończenia? Co ztego, żenaiwne imało prawdopodobne, skoro jest przy tym pokrzepiające iwzruszające, aponadto stanowi doskonałą klamrę zamykającą wszystkie opowieści; idealne posumowanie filmu? Przecież obrazy nie muszą być realistyczne, aby mogły nam coś przekazać. Ponadto, jeśli mogą umilić nam czas izapewnić uśmiech natwarzy, todrobne niedociągnięcia orazprzekłamania można scenarzystom wybaczyć.


Mimo swojej prostoty inaiwności, "Listy doM. 2" toprodukcja, którapotrafi wzruszyć iskłonić dorefleksji. Zapoczynaniami większości bohaterów stoi przecież miłość wróżnej postaci, aświęta Bożego Narodzenia topretekst dopodjęcia przez nich odpowiednich kroków wcelu realizacji swoich skrytych pragnień. Łatwo szydzić zmiłość, wypominać jej naiwność, atakże twierdzić, żejest przyczyną różnych złych rzeczy. Zdrugiej strony trudno jednak zaprzeczyć, iż dzięki niej chce się żyć, walczyć dalej, podnosić się, gdyraz zarazem upadamy. Sprawia, żejesteśmy lepszymi ludźmi. Taki właśnie przekaz można wydobyć znowej produkcji Macieja Dejczera, którabez cynizmu orazprzesadnej cukierkowości stara się przedstawić wartość wspomnianego uczucia orazświat Bożego Narodzenia.


Niezaprzeczalną zaletą produkcji jest piękna sceneria przykrytej śniegiem Warszawy, którawakompaniamencie genialnego soundtracku buduje niezwykły klimat. Atmosfera świąt udziela się widzom już wpierwszych sekundach seansu, podobnie zresztą było wprzypadku pierwszej części. Przystrojona świątecznymi ozdobami Arkadia, ośnieżone domy iulice, ado tego lekkie utwory dobiegające doucha – Boże Narodzenie, jak malowane. Jedyne, co przeszkadza wtym zjawiskowym ipełnym świątecznej magii iuroku obrazku, jest nagminne lokowanie produktów, które popewnym czasie może się stać dla kinomanów nadwyraz męczące. Dopełnieniem "Listów doM. 2" jest stojące naprzyzwoitym poziomie aktorstwo. Poseansie najbardziej zapadli mi wgłowę komiczny Tomasz Karolak wroli nieokrzesanego mikołaja, zakręcona iurocza Magdalena Lamparska jako Magda oraznie dozdarcia Agnieszka Dygant wcielająca się wKarinę Lisiecką. Tym razem obraz należał tylko donich imogę śmiało powiedzieć, żenaprawdę przyjemnie mi się ich naekranie oglądało. Reszta pochowała się wcieniu rzeczonej trójki, jednak trudno im cokolwiek zarzucić.


"Listy doM. 2" todo bólu naiwna, dobólu romantyczna ido bólu świąteczna produkcja. Jednak czy stanowi toproblem? Czasem potrzebujemy prostych, niezobowiązujących irelaksujących historii, chociaż tym razem zmałą łyżeczką dziegciu. Filmów, które pozwolą nam marzyć iśnić, które przywrócą wiarę wwartość miłości iprzyjaźni, atakże zaszczepią wnas ducha iczar świąt Bożego Narodzenia. Jakby nie patrzeć, każda okazja oderwania się odrzeczywistości jest wewspółczesnym świecie pełnym trosk iproblemów nawagę złota. Amówiąc szczerze, któż znas nie chciałby przeżyć przygody, wktórej marzenia się spełniają, miłość czeka zarogiem, akażdą złą decyzję można wporę naprawić iuzyskać przebaczenie. Nie należy się tego wstydzić, bo wszyscy mamy prawo śnić olepszym świecie. Wtym tkwi piękno iurok produkcji Macieja Dejczera. Jego film daje nam to, czego wszyscy pragniemy, aleboimy się otwarcie dotego przyznać, czyli ciepła, radości, spełnienia, uczucia bycia potrzebnym iważnym dla kogoś, azgrabnie podsumowując jednym słowem – szczęścia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Happy end to najważniejszy element każdej komedii romantycznej. Specyfika gatunku i docelowego grona... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones